Pewnego dnia, w mojej szkole stało się coś dla mojej klasy ekscytującego, a dla nauczycieli karygodnego....
Tydzień temu we wtorek, ja i moja klasa (11 osób czyli nie wiele) musieliśmy zostać po lekcjach z naszą wychowawczynią. Czekaliśmy na nią ok. 15 minut. W ciągu tych 15 minut chłopaki postanowili wyjść przez okna u nich w łazience ( na parterze) i wziąć dla każdego po jabłku, które rośnie na drzewie obok ich toalet. Jak postanowili, tak zrobili. Przynieśli dla siebie i dla mnie po jednym. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie pani woźna...
Weszła do łazienki i pyta się co oni tam robili. Odpowiedzieli, że nic. Chłopaki wyszli, a tam na korytarzu czeka na nich nasza pani dyrektor...
Przeprowadziła z nimi dokładny " wywiad", w którym przyznał się jeden chłopak. Ale wyczuła, że kłamią i nastraszyła ich, że jeśli nie powiedzą jej prawdy, to będę mięć obniżone zachowanie.... i wtedy odezwał się taki Dawid i powiedział, że przez okna wychodziło jeszcze 2 innych chłopaków.
Pani dyrektor dała im jeszcze pouczający wykład, że gdyby się zapytali jej, to pani woźna przyniosłaby i umyła dla wszystkich.
Na koniec pani roześmiała się z całego tego wydarzenia i wróciła do swoich obowiązków. Potem jeszcze nasza wychowawczyni ich okrzyczała.
Oczywiście żadnego obniżonego zachowania nie było.... Ale to jednak trzeba mieć szczęście, żeby po udanej akcji dać się przyłapać od razu pani dyrektor... ;)
Hehe ;D
OdpowiedzUsuń